proszę komentujcie ;*
-Cześć Lou- powiedziałam wchodząc do jej domu. Mam ochotę się rozpłakać. Zdjęłam swoje buty, po czym kierowałem się do salonu.
-Cześć Mar, miałam właśnie do was iść. - Louise odwróciła się w moja stronę, uważnie patrzyła na moja sylwetkę, po czym biegiem podeszła do mnie i mocno przytulił, rozpłakałam się na dobre. Ona zawsze wiedziała kiedy mam problemy, nie musiałam nic powiedzieć a ona już wiedziała. - Spokojnie Margaret, co się stało? - usiadłam na kanapie, Lou zrobiła to co ja. Położyłam głowę na jej ramionach i próbowałam coś z siebie wydusić ale nie potrafiłam. Dopiero gdy się lekko uspokoiłam z płaczem, mogłam coś powiedzieć.
-Amy... Zostawiła mnie. - wytarłam łzy. - Ostatnio z Andy'm znowu poszli na te walki, ja nie poszłam bo nie chciałam iść, od tamtego dnia Amy w ogóle się nie odzywała, dzisiaj do mnie zadzwoniła żebyśmy się spotkały w parku. Zgodziłam się bo w końcu chciałam ja zobaczyć, przez tydzień jej nie widziałam. I jak mi powiedziała czemu wyjechała- płakałam coraz bardziej. Louise dała mi chusteczki, wzięłam jedna i zaczęłam wycierać mokra twarz od łez. - ona jest szantażowana Louise, powiedziała ze musi wyjechać i odeszła tak po prostu. - Lou mnie przytulił i zaczęła pocieszać. Nie wiem, co bym zrobiła bez niej. Mimo że Louise jest moja ciocia, to jest dla mnie jak przyjaciółka, która mogę liczyć w każdej chwili. Ciesze się ze jest ze mną. Strasznie ją mocno kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej.
✴✴✴✴✴
-A właśnie, Lux zostaje u nas na noc - wzięłam łyka wina.
-Co?
-No, mamy dla ciebie prezent.
-Nie mam teraz urodzin.
-Wiem, ale razem z mamą stwierdziliśmy ze potrzebujesz czas dla siebie, dlatego masz i nie przyjmuje wzrostu - z kieszeni wzięłam bilety, które wręczyłam od razu Louise. Widziałam ze się ucieszyła, z prezentu. Było widać, po jej uśmiechu.
-Jeju dziękuję wam bardzo - przytuliła mnie, i dała buziaka w policzek.
-Cały weekend w spa.- powiedziała podekscytowana.
-Zasługujesz na to. Także pakuj ubrania Lux i wracam do domu.
-Ale na pewno nie będzie problemu jak zostanie u was Lux na weekend?
-Na pewno, a teraz idź ja spakuj a ja zmyje makijaż, nie będę wracać całą rozmazana.
-Słusznie, pomyślą ze uciekłaś z psychiatry. - pokazałam jej język oraz środkowego palca a ona się zaśmiała. Cała Louise.
✴✴✴
-A właśnie, zapomniałam ci powiedzieć jednej rzeczy - Powiedziałam ubierając buty.
-Jakiej?
-Jak Amy sobie poszła to usiadł obok mnie taki chłopak.
-Chłopak? - zaczęła śmiesznie poruszać brawami.
-Tak chłopak i on zaczął mnie normalnie pocieszać.
-Czekaj , czekaj ty płakałaś, a on się dosiadł i zaczął cie pocieszać?- zapytałam zdziwiona.
-No, tez się zdziwiłam. On mi strasznie kogoś przypomina, ale teraz nie mogę sobie przypomnieć kogo. Szkoda ze było ciemno.
-A co on mówił?
-Ze piękne dziewczyny jak ja nie powinny płakać, nie powinnam się martwić i tak dalej a wiesz co on jeszcze zrobił?
-Zaprosił cie na randkę.
-To tez, jesteśmy umówieni jutro, ale on mnie wtedy przytulił.
-Co?! - powiedziała piskliwym głosem.
-No.
-Jak się nazywa.
-Ymm Hardin, Henry jakoś tak.
-Nie pamiętasz imienia chłopaka który cię pocieszał?!
-Oj spokojnie Lou, później sobie przypomnę, ma mój numer wiec pewnie się podpisze na końcu.
-Miejmy nadzieje,bo jak nie to dziwnie będzie wyglądać. Rozmawiacie ze sobą i ty nagle słuchaj jesteś super ale jak się nazywasz bo zapomniałam - zaśmiałam się na jej słowa. Aż to sobie wyobraziłam, jak się właśnie o to pytam.
-No trochę, spokojnie do jutra mam czas.
-Bardzo mało czasu wiesz. Jak wrócę to opowiesz mi co i jak.
-Będziesz pierwsza osoba, która będzie wiedziała.
-Czuje się wyróżniona.
-I powinnaś. Dobra ja idę, zaraz mama będzie dzwonić czemu mnie jeszcze nie ma . - wzięłam torbę, która Louise mi podała.
-Na pewno nie chcesz żebym cie podwiozła?
-Nie trzeba,a po za tym piłaś ze mną, a spacer mi nie zaszkodzi.
-No dobra, jeszcze raz dziękuję za prezent, będę oczywiście świetnie się bawić.
-I bardzo dobrze, a teraz zbieraj siły na koncert Janoskians!
-Oj będę, będę aż sama się zdziwisz. Będziemy się świetnie bawić.
-Wiadomo. - pożegnałam się z Lou przytulasem oraz buziakiem w policzek.
-Napisz mi jak będziesz w domu.
-Okey, to miłego weekendu w spa.
-Dziękuję. Trzymaj się. Kocham cie Mar
-Ja ciebie tez Lou - pomachałam jej, po czym wyszłam z jej mieszkania.
✴✴✴✴
-Czyli się ucieszyła? - zapytała mama po raz setny w ciągu 5 minut. Od kąt wróciłam do domu i położyłam się w łóżku, mama się pyta czy Louise podobał się prezent. Niech wreszcie zrozumie ze się podobał.
-Tak, mówię ci to z tysiąc razy. Na którą jutro masz? - zapytałam zmieniając temat.
-8 do 17.
-17?
-Tak, prezes jutro przyjeżdża i zostaje dłużej.
-A okey.
-A co?
-Nie nic tylko tak pytam. Idę już spać, jestem strasznie zmęczona.
-Jasne, dobranoc.
-Branoc - mama wyszła z pokoju, zostawiając mnie sama w pokoju. Ustawiłam budzik na 7:30, bo wtedy mama wychodzi i będę musiała zająć się mała. Miałam już zablokować telefon, ale dostałam wiadomość od nieznanego numeru.
To pewnie tamten chłopak z parku- pomyślałam. I dobrze myślałam to było od niego.
"Mam nadzieje ze bezpiecznie wróciłaś do domu. Martwiłem się.
Harry xx"
A więc tak ma na imię Harry, a nie jakiś Henry albo jak tam jeszcze mówiłam Lou, zapisałam od razu jego numer. Po czym odpisałam mu sms'a.
"Nie potrzebnie się martwiłeś ;) Dotarłam do domu cała i zdrowa! :)
Margaret xx "
" To dobrze, nie mogę się doczekać aż się spotkamy. "
" A właśnie pro po spotkania to nie wyrobie się na 16 :( "
" O której się wyrobisz? "
" Około 17, napisze Ci jeszcze sms'a"
"Dobrze księżniczko :* a teraz słodkich snów, takie piękne dziewczyny jak ty powinny już dawno spać :3 :) "
" Nie jestem piękna, ale dziękuję :** tobie też Harry życzę słodkich snów "
Nacisnęłam" wyślij wiadomość ", po czym zablokowałam telefon i mimo co się dzisiaj stało poszłam spać cała uśmiechnięta.
Jak słodko, tez bym chciał tak mieć jak Mar :( ale niestety życie to nie bajka i tak się nie dzieje ale trudno. Mam nadzieje ze 8 rozdział wam się podoba i zostawcie po sobie ślad! :) Do następnego!! :),