4.16.2015

zawieszam ... + 11 rozdział

Bardzo was przepraszam ale zawieszam te opowiadanie. Mam problemy i nie mam czasu na pisanie :c przepraszam was bardzo :c Wróce ale nie wiem kiedy : c strasznie mi smutno że to robie :c przed zawieszenie mdam wam jeszcze jeden rozdział :c mam nadziej że wam się spodoba :c i bardzo was przepraszam.. do następnego


Rozdział 11

Marcel.  Co on tu robi?!  Przecież on powinien być teraz w Irlandii i się uczyć a nie stać tutaj i się głupio uśmiechać.
-M-Marcel?
-Nie Jezus wiesz,  nie przywitasz się z bratem? - niepewnie podeszłam do niego i przytuliłam. Ostatni raz go widziałam miesiąc temu albo i dłużej . Ale przez ten miesiąc  nie mieliśmy żadnego kontaktu. Ciekawe po co on przyjechał.  Kiedy oderwaliśmy się od siebie, Marcel wszedł do środka z torbami.  Zamknęłam drzwi,po czym zaczęłam iść do salonu,a on za mną.  Usiadłam na wcześniejszym  miejscu i kontynuowałam malowanie.
-Cześć mała - powiedział Marcel podchodząc do Lux.  Wziął mała na ręce, i usiadł na kanapie patrząc jak się maluje.
-Zmieniłaś się.
-Każdy się zmienia Marcel.
-Ale że w miesiąc ? Pamiętam jak  mocniej się malowałaś, miałaś niebieskie włosy i trochę grubsza i....
-Jeśli masz tak wymieniać to daruj sobie - więcej się nie odzywał. Między nami byli lekkie spięcie. Zanim wyjechał do Irlandii to się pokłóciliśmy o to że nas zaniedbuje i ma nas głęboko gdzieś.  Trochę dziecinne ale no jednak, wyjechał sobie do Irlandii i zapomniał że taka Margaret Smith istnieje. Kiedy go potrzebowałam on mnie olewał.
-Przepraszam Mar -  powiedział drapiąc się po karku.-Wiem że spieprzyłam...
-Nie przeklinaj gdy jest Lux w pokoju -Powiedziałam poważnym tonem, nawet za poważnym jak na mnie.
-Przepraszam.
-Po co tu przyjechałeś? - zapytałam zmieniają temat.
-Chciałem spędzić czas z moja młodsza siostra.
-Myślisz że się nabiore?  Miesiąc się nie odzywałeś, miałeś mnie i mamę głęboko gdzieś i tak  nagle przyjechałeś? Widać że przyjechałeś bo coś chcesz. -  kosmetyki które teraz używałam schowałam do kosmetyczki, a sama kosmetyczkę oraz lusterko zostawiłam na stole. 
-Wiec po co przyjechałeś? - zapytałam siadając po turecku.
-Tylko nie bądź wkurzona.
-Spróbuję wiec?
-Rzuciłem studia.
-Co zrobiłeś?!  Marcel powiedz że to jakiś żart.
-Sorki Margaret nie chce ciebie oszukiwać.
-Mama cie zabije Marcel.
-Dlatego nie możesz jej powiedzieć.
-Jak ty sobie wyobrażasz?!  Czemu to zrobiłeś?
-Zakochałem się Mar.
-No to gratuluję ale czemu odrazu rzucasz studia?!  Przecież za rok....
-Wiem Mar, ale nie najlepiej się tam czułem.
-Nie rozumiem ciebie, najpierw mówisz ze się zakochujesz a teraz że czujesz się nie najlepiej.
-To jest skomplikowane.
-Całe życie jest skomplikowane.
-Takie jest życie wiesz?- przewróciłam oczami.  W tym momencie dostałam sms 'a, wzięłam telefon,  odblokowałam telefon, po czym nacisnęłam na wiadomości.
"Od: Harry
Jasne słońce, widzimy się o 18 :* juz nie mogę się doczekać aż się zobaczymy
H xx "  -  czytając to uśmiechałam się. 
-Co się tak cieszysz? - zapytał Marcel. Miałam już odpisać ale dostałam kolejna wiadomość tym razem od Andy'ego.
Od: Andy ♡
Sorki Smith nie przyjdę już. Zgadnij kto przyjechał. Moja kochana ciocia -.-"
"Do Andy  
Współczuję ci.  Tez jej nie lubię ^^ jest strasznie dziwna "
-To już się cieszyć nie można? - zapytałam wysyłając sms'a dla przyjaciela.
-Można, ale żeby cieszyć się do telefonu?
-Zamknij się.
-Moja mała siostezyczka się zakochała . -  powiedział śmiejąc się.
-Mój głupi straszy braciszek tez cie zakochał oraz rzucił studia.
-Propo studiów proszę Cię nie mów mamie. Ona dostanie zawał jak się dowie!
-Było trzeba myśleć.
-Proszę Cię.
-No dobra nie powiem  mamie, ale Lou juz powiem.
-Nie, bo powie mamie.
-Nie powie. Znam ją.
-Właśnie gdzie ona jest?
-Spa
-Spa?
-Nie wyraźnie mówi?
-Nie ale spa?
-Tak , w tamtym tygodniu wygrałam weekend w spa, a że ja teraz nie mam humoru do chodzenia to dałam Louise, po za tym ona powinna trochę odpocząć od wszystkiego.
-No trochę tak.  - głośno westchnęłam, i źle  że to zrobiłam,ponieważ  poczułam okropny zapach.
-Co tu tak śmierdzi? - zapytał Marcel robiąc głupia minę.
-Chyba trzeba zmienić pieluche. Sprawdź.
-Czemu ja?
-Jesteś jej chrzestnym  wiec się wykaż.
-Okropna jesteś. Nie umiem zmieniać pieluche.
-Juz to robiłeś. Idź do swojego byłego pokoju.
-Czemu tam?
-Bo tam są jej rzeczy. - Marcel niechętnie wstał z kanapy i wraz z Lux poszedł do pokoju. Ja w tym czasie poszłam do łazienki, włączyłam prostownice i zaczęłam prostować włosy jak prostownica była dosyć ciepła. Nie chciałam żeby moje włosy były aż tak proste, dlatego robiłam to byle   jak, wiec miałam trochę proste  i trochę kręcone. Gdy stwierdzam że jest idealnie , wyłączylam prostownice,wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju wybrać ubrania do wyjścia. Jest piękna pogoda wiec wyjdę z małą na spacer.  Wyjęła spodenki oraz ulubiona koszulkę.  Zdjęłam ubrania które na sobie teraz miałam, rzucając je w kąt pokoju , a potem założyłam ktore  wybrałam.  Gotowa usiadłam na krzesle,   czarny lakier wziąłam z biurka który leżał  i zaczęłam malować sobie paznokcie.
-MARCEL!!!
-Co?!
-Przyjdź do mojego pokoju!!!
-Po co?!
-Po coś!
-Wiec po? - zapytał wchodząc do pokoju.
-Przebierz Lux, idziemy na spacer.
-Ale nie chce mi się.
-Ale mi się chce wiec ja ubierz i spakuj potrzebne   rzeczy do wózka.
-Nie możesz tego ty zrobić?
-Nie -  pokazałam mu język, on zrobił to samo,  po czym wyszedł z pokoju.
××××××
-Wiec co teraz zamierzasz robić? - zapytałam Marcela.  Przez kilka godzin chodźmy po parku i jakoś nam się nie spieszy żeby wracać do domu. Jest piękna pogoda, trzeba korzystać, puki można . Lux z jakieś 10 minut zasnęła, wiec teraz mówimy coś cicho żeby się nie obudziła.
-Nie wiem, Margaret.  To jest takie proste. 
-Masz jakąś pracę?
-Tak.
-Jaka?
-W siłowni.  Jestem trenerem.
-No to nieźle.
-A ty co?
-Co ja?
-Nie zamierzasz szukać pracy przed studiami?
-Jakoś nie za bardzo mi się chce.  A po za tym kto powiedział że idę na studia?
-Nie idziesz?
-Nie.
_Czemu?
-Nie przyjęli mnie. A na inne nie chce iść.
-Wiec co zamierzasz robić?
-Louise ostatnio powiedziałam ze może będę mogła pracowac z nią jako jej asystentka.
-To nieźle
-No,  dobrze płacą, super się pracuje czego chcieć więcej? - zaśmiał się na moje zdanie.-Ale jak bym miała pracować to od września.
-To teraz korzystaj z wakacji.
-Wiem, ale narazie nie mam gdzie jechać.
-Wiec przyjedz do mnie.
-Do Irlandii?
-Czemu nie. 
-Mówisz poważnie?
-Tak - pisnełam z radości. Od zawsze chciałam zobaczyć Irlandię.  I teraz nareszcie bede mogła. Szczęśliwa przytuliłam brata. 
-Dobra puść bo mnie udusisz.
-Sorki - oderwałam się od niego.  Po czym zaczęliśmy iść.  Poczułam wibracje, w kieszeniach. Wzięłam telefon,  zobaczyłam jedna wiadomość od Harry'ego.
"od :Harry
Super że mnie olałaś dla innego chłopaka.  Mogłabyś chociaż napisać że jesteś zajęta
H xx "  oderwałam wzrok od telefonu i zaczęłam szukać wzrokiem Harry'ego. Zauważyłam go przy jednym drzewie. Był smutny, ale czemu przecież byliśmy umówieni na 18.  Kiedy zauważył że na niego patrze, on zaczął iść w stronę wyjścia parku.
-Margaret czemu nie idziesz?
-Która godzina?
-18:24.
-Cholera.  Marcel ja musze juz iść, jestem umówiona- telefon schowałam do kieszeni. Miałam już biegać do Harry'ego ale Marcel mnie zatrzymał.
-Gdzie ty idziesz?
-Później ci wytłumacze. Wracaj do domu, mama pewnie się martwi. -  dałam mu buziaka w policzek, i szybko biegam do bruneta.
-Harry -  krzyczałam dość głośno, żeby on mnie usłyszał. Ale on się nie odwrócił, tylko zaczął iść  szybkiej.
-Harry do jasnej cholerny!!! -  Po tych słowach się odwrócił.  W jego oczach było wiadac ze jest rozczarowany.  To nie moja wina ze kompletnie zapomniałam o tym spotkaniu i wyczucie czasu.
-Co?!
-Przepraszam Cię,ale...
-Nic nie mów,  lepiej wracaj do swojego chłoptasia u swojego bachora.
Lydia Land of Grafic