4.16.2015

zawieszam ... + 11 rozdział

Bardzo was przepraszam ale zawieszam te opowiadanie. Mam problemy i nie mam czasu na pisanie :c przepraszam was bardzo :c Wróce ale nie wiem kiedy : c strasznie mi smutno że to robie :c przed zawieszenie mdam wam jeszcze jeden rozdział :c mam nadziej że wam się spodoba :c i bardzo was przepraszam.. do następnego


Rozdział 11

Marcel.  Co on tu robi?!  Przecież on powinien być teraz w Irlandii i się uczyć a nie stać tutaj i się głupio uśmiechać.
-M-Marcel?
-Nie Jezus wiesz,  nie przywitasz się z bratem? - niepewnie podeszłam do niego i przytuliłam. Ostatni raz go widziałam miesiąc temu albo i dłużej . Ale przez ten miesiąc  nie mieliśmy żadnego kontaktu. Ciekawe po co on przyjechał.  Kiedy oderwaliśmy się od siebie, Marcel wszedł do środka z torbami.  Zamknęłam drzwi,po czym zaczęłam iść do salonu,a on za mną.  Usiadłam na wcześniejszym  miejscu i kontynuowałam malowanie.
-Cześć mała - powiedział Marcel podchodząc do Lux.  Wziął mała na ręce, i usiadł na kanapie patrząc jak się maluje.
-Zmieniłaś się.
-Każdy się zmienia Marcel.
-Ale że w miesiąc ? Pamiętam jak  mocniej się malowałaś, miałaś niebieskie włosy i trochę grubsza i....
-Jeśli masz tak wymieniać to daruj sobie - więcej się nie odzywał. Między nami byli lekkie spięcie. Zanim wyjechał do Irlandii to się pokłóciliśmy o to że nas zaniedbuje i ma nas głęboko gdzieś.  Trochę dziecinne ale no jednak, wyjechał sobie do Irlandii i zapomniał że taka Margaret Smith istnieje. Kiedy go potrzebowałam on mnie olewał.
-Przepraszam Mar -  powiedział drapiąc się po karku.-Wiem że spieprzyłam...
-Nie przeklinaj gdy jest Lux w pokoju -Powiedziałam poważnym tonem, nawet za poważnym jak na mnie.
-Przepraszam.
-Po co tu przyjechałeś? - zapytałam zmieniają temat.
-Chciałem spędzić czas z moja młodsza siostra.
-Myślisz że się nabiore?  Miesiąc się nie odzywałeś, miałeś mnie i mamę głęboko gdzieś i tak  nagle przyjechałeś? Widać że przyjechałeś bo coś chcesz. -  kosmetyki które teraz używałam schowałam do kosmetyczki, a sama kosmetyczkę oraz lusterko zostawiłam na stole. 
-Wiec po co przyjechałeś? - zapytałam siadając po turecku.
-Tylko nie bądź wkurzona.
-Spróbuję wiec?
-Rzuciłem studia.
-Co zrobiłeś?!  Marcel powiedz że to jakiś żart.
-Sorki Margaret nie chce ciebie oszukiwać.
-Mama cie zabije Marcel.
-Dlatego nie możesz jej powiedzieć.
-Jak ty sobie wyobrażasz?!  Czemu to zrobiłeś?
-Zakochałem się Mar.
-No to gratuluję ale czemu odrazu rzucasz studia?!  Przecież za rok....
-Wiem Mar, ale nie najlepiej się tam czułem.
-Nie rozumiem ciebie, najpierw mówisz ze się zakochujesz a teraz że czujesz się nie najlepiej.
-To jest skomplikowane.
-Całe życie jest skomplikowane.
-Takie jest życie wiesz?- przewróciłam oczami.  W tym momencie dostałam sms 'a, wzięłam telefon,  odblokowałam telefon, po czym nacisnęłam na wiadomości.
"Od: Harry
Jasne słońce, widzimy się o 18 :* juz nie mogę się doczekać aż się zobaczymy
H xx "  -  czytając to uśmiechałam się. 
-Co się tak cieszysz? - zapytał Marcel. Miałam już odpisać ale dostałam kolejna wiadomość tym razem od Andy'ego.
Od: Andy ♡
Sorki Smith nie przyjdę już. Zgadnij kto przyjechał. Moja kochana ciocia -.-"
"Do Andy  
Współczuję ci.  Tez jej nie lubię ^^ jest strasznie dziwna "
-To już się cieszyć nie można? - zapytałam wysyłając sms'a dla przyjaciela.
-Można, ale żeby cieszyć się do telefonu?
-Zamknij się.
-Moja mała siostezyczka się zakochała . -  powiedział śmiejąc się.
-Mój głupi straszy braciszek tez cie zakochał oraz rzucił studia.
-Propo studiów proszę Cię nie mów mamie. Ona dostanie zawał jak się dowie!
-Było trzeba myśleć.
-Proszę Cię.
-No dobra nie powiem  mamie, ale Lou juz powiem.
-Nie, bo powie mamie.
-Nie powie. Znam ją.
-Właśnie gdzie ona jest?
-Spa
-Spa?
-Nie wyraźnie mówi?
-Nie ale spa?
-Tak , w tamtym tygodniu wygrałam weekend w spa, a że ja teraz nie mam humoru do chodzenia to dałam Louise, po za tym ona powinna trochę odpocząć od wszystkiego.
-No trochę tak.  - głośno westchnęłam, i źle  że to zrobiłam,ponieważ  poczułam okropny zapach.
-Co tu tak śmierdzi? - zapytał Marcel robiąc głupia minę.
-Chyba trzeba zmienić pieluche. Sprawdź.
-Czemu ja?
-Jesteś jej chrzestnym  wiec się wykaż.
-Okropna jesteś. Nie umiem zmieniać pieluche.
-Juz to robiłeś. Idź do swojego byłego pokoju.
-Czemu tam?
-Bo tam są jej rzeczy. - Marcel niechętnie wstał z kanapy i wraz z Lux poszedł do pokoju. Ja w tym czasie poszłam do łazienki, włączyłam prostownice i zaczęłam prostować włosy jak prostownica była dosyć ciepła. Nie chciałam żeby moje włosy były aż tak proste, dlatego robiłam to byle   jak, wiec miałam trochę proste  i trochę kręcone. Gdy stwierdzam że jest idealnie , wyłączylam prostownice,wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju wybrać ubrania do wyjścia. Jest piękna pogoda wiec wyjdę z małą na spacer.  Wyjęła spodenki oraz ulubiona koszulkę.  Zdjęłam ubrania które na sobie teraz miałam, rzucając je w kąt pokoju , a potem założyłam ktore  wybrałam.  Gotowa usiadłam na krzesle,   czarny lakier wziąłam z biurka który leżał  i zaczęłam malować sobie paznokcie.
-MARCEL!!!
-Co?!
-Przyjdź do mojego pokoju!!!
-Po co?!
-Po coś!
-Wiec po? - zapytał wchodząc do pokoju.
-Przebierz Lux, idziemy na spacer.
-Ale nie chce mi się.
-Ale mi się chce wiec ja ubierz i spakuj potrzebne   rzeczy do wózka.
-Nie możesz tego ty zrobić?
-Nie -  pokazałam mu język, on zrobił to samo,  po czym wyszedł z pokoju.
××××××
-Wiec co teraz zamierzasz robić? - zapytałam Marcela.  Przez kilka godzin chodźmy po parku i jakoś nam się nie spieszy żeby wracać do domu. Jest piękna pogoda, trzeba korzystać, puki można . Lux z jakieś 10 minut zasnęła, wiec teraz mówimy coś cicho żeby się nie obudziła.
-Nie wiem, Margaret.  To jest takie proste. 
-Masz jakąś pracę?
-Tak.
-Jaka?
-W siłowni.  Jestem trenerem.
-No to nieźle.
-A ty co?
-Co ja?
-Nie zamierzasz szukać pracy przed studiami?
-Jakoś nie za bardzo mi się chce.  A po za tym kto powiedział że idę na studia?
-Nie idziesz?
-Nie.
_Czemu?
-Nie przyjęli mnie. A na inne nie chce iść.
-Wiec co zamierzasz robić?
-Louise ostatnio powiedziałam ze może będę mogła pracowac z nią jako jej asystentka.
-To nieźle
-No,  dobrze płacą, super się pracuje czego chcieć więcej? - zaśmiał się na moje zdanie.-Ale jak bym miała pracować to od września.
-To teraz korzystaj z wakacji.
-Wiem, ale narazie nie mam gdzie jechać.
-Wiec przyjedz do mnie.
-Do Irlandii?
-Czemu nie. 
-Mówisz poważnie?
-Tak - pisnełam z radości. Od zawsze chciałam zobaczyć Irlandię.  I teraz nareszcie bede mogła. Szczęśliwa przytuliłam brata. 
-Dobra puść bo mnie udusisz.
-Sorki - oderwałam się od niego.  Po czym zaczęliśmy iść.  Poczułam wibracje, w kieszeniach. Wzięłam telefon,  zobaczyłam jedna wiadomość od Harry'ego.
"od :Harry
Super że mnie olałaś dla innego chłopaka.  Mogłabyś chociaż napisać że jesteś zajęta
H xx "  oderwałam wzrok od telefonu i zaczęłam szukać wzrokiem Harry'ego. Zauważyłam go przy jednym drzewie. Był smutny, ale czemu przecież byliśmy umówieni na 18.  Kiedy zauważył że na niego patrze, on zaczął iść w stronę wyjścia parku.
-Margaret czemu nie idziesz?
-Która godzina?
-18:24.
-Cholera.  Marcel ja musze juz iść, jestem umówiona- telefon schowałam do kieszeni. Miałam już biegać do Harry'ego ale Marcel mnie zatrzymał.
-Gdzie ty idziesz?
-Później ci wytłumacze. Wracaj do domu, mama pewnie się martwi. -  dałam mu buziaka w policzek, i szybko biegam do bruneta.
-Harry -  krzyczałam dość głośno, żeby on mnie usłyszał. Ale on się nie odwrócił, tylko zaczął iść  szybkiej.
-Harry do jasnej cholerny!!! -  Po tych słowach się odwrócił.  W jego oczach było wiadac ze jest rozczarowany.  To nie moja wina ze kompletnie zapomniałam o tym spotkaniu i wyczucie czasu.
-Co?!
-Przepraszam Cię,ale...
-Nic nie mów,  lepiej wracaj do swojego chłoptasia u swojego bachora.

4.07.2015

10

-Andy już ci mówiłam ze nic nie wiem.
-Kłamiesz! - powiedział trochę głośniej. - W żywe oczy kłamiesz i jeszcze bezszelestnie...
-Andy do cholery jasnej! Jak by Amy chciała ci powiedzieć to by to zrobiła! - Przyjaciel położył Lux na kojca , który przyniósł jak przyszedł żeby mała nie musiała leżeć na kanapie. Chłopak podszedł do mnie , zaczęłam się go trochę bać. Nigdy nie był taki wkurzony. Może jednak powinnam powiedzieć.
-Jeśli kurwa nie powiesz, to...
-To co?
-Nie tylko stracisz Amy ale i mnie.
-Andy. ..
-Jeśli zaraz nie powiesz, wyjdę i nigdy więcej mnie nie zobaczysz?
Powiedz Mar, przecież nie chcesz stracić przyjaciela. 
-No nie chce, ale nie powinnam nikomu powiedzieć a i tak już mówiłam Lou. 
-Ale Andy jest bratem Amy. Powinien wiedzieć. 
-Wiem, że powinien wiedzieć ale... 
-Nie ma żadnego "ale" . Przecież nie chcesz stracić kolejnej osoby, czy chcesz? 
-Nie chce. 
-Wiec mu powiedz, bo właśnie wychodzi. 
-Jak wychodzi?! 
-Patrz- kiedy przestałam kłócić się sama ze sobą, spojrzałam na przyjaciela który faktycznie zaczął iść w stronę wyjścia. Szybko zerwałam się z kanapy i pobiegłam do przyjaciela.
-Dobrze powiem Ci ale proszę Cię nie zostawiaj mnie. Nie chce staracic kolejne ważnej osoby - Brunet do sobie mnie przyciągnął po czym mocno przytulił.
-Nigdy cię nie zostawię Mar. Jesteś dla mnie jak siostra.
-Kocham cie Andy.
-Ja ciebie też mała. A teraz proszę Cię powiedz mi wszystko od początku - kiwnęłam głową. Oboje usiedliśmy na kanapie. Usiadłam po turecku, po czym zaczęłam mu opowiadać wszystko od początku. Kiedy opowiadałam miałam łzy w oczach, i nie tylko ja bo przyjaciel też .
✴✴✴✴✴✴


Po godzinnym płakaniu nad naszą przyjaciółka, Andy musiał na chwile wracać do domu. Obiecał że jeszcze przyjdzie i pogadamy już normalnie. Kiedy nie było przyjaciela w domu, postanowiłam się szybko ogarnąć. Lux w tym czasie oglądała bajki wiec mogłam szybko się przebrać i umyć zęby. Po tym jak bylam ubrana i mniej więcej ogarnięty poszłam jeszcze do pokoju po kosmetyki oraz lusterko. Wole się pomalować gdy będę miała na oku Lux. A jak coś się jej stanie to wtedy nie będzie za fajnie. Z mojego "czystego" biurka wzięłam lusterko oraz kosmetyczkę, po czym poszłam do salonu gdzie była moja mała kruszynka. Lusterko położyłam na stole, z kosmetyczki wzięłam puder, zanim zaczęłam się malować wzięłam telefon i napisałam do Harry'ego.
Będę miała czas dopiero po 17, możemy się spotkać o 18 w parku? 
Mar xo " 

Po napisaniu i wysłaniu wiadomości, telefon położyłam obok lusterka. Popatrzyłam się na lustro, uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym zaczęłam sie malować. W trakcie malowania kreski, usłyszałam pukanie do drzwi. Wkurzona krzyknęła dosyć głośno otwarte, ale nikt nie wchodził. Głośno westchnęłam, eyeliner położyłam na kanapę po czym kierowałam się do drzwi. Otworzyłam je. Jestem zdziwiona że ta osoba w ogóle tu przyszła! Co ona tu do cholery robi?

4.02.2015

09

-Uważaj na niego Mar. 
-Na kogo? 
-Jego -  wskazała na brunetka z burza loków. 
-Harry? Ale czemu? 
-Sama zobaczysz Mar, tylko cie ostrzegam uważaj na siebie.....
Z mojego snu, obudził znienawidzony budzik. Z niechęcią wstałam z łóżka, ale najpierw wyłączyłam ten cholerny budzik. Ziewnęłam kilka razy rozciągając się w tym samym czasie. Wzięłam gumkę do włosów, po czym związałam włosy w  niechlujnego koka.  Wzięłam swój telefon i poszłam do kuchni, gdzie pewnie teraz siedzi mama.  Przekroczyłam próg, i zobaczyłam mamę która pije kawę.
-Cześć- powiedziałam podchodząc do ekspresu po świeża i ciepła kawę.
-Cześć cześć. -  kiedy kawa była gotowa, usiadłam obok mamy.
-Masz dzisiaj jakieś plany? -  zapytała biorąc łyka kawy.
-Tak,  mam zamiast spotkać się z Andy'm a potem z Harry'm.
-Kto to Harry?
-Nie znasz.
-A właśnie jak z Amy?
-Musiała wyjechać.
-Wiec czemu się tak zmieniła?
-Nie wiem -  przecież nie powiem mamie co się dzieje z Amy, bo to nie jest jej sprawa. Ale pewnie i tak się dowie od mamy Amy, ale wolałabym żeby dowiedziała się od niej a nie ode mnie.
-Tylko pamiętaj o Lux.
-Jak mogłabym o niej zapomnieć? Ty nie powinnaś juz wychodzić? -  spojrzałam się na zegarek, godzina pokazywała za 20 ósma, mama dawno już powinna jechać a nie tutaj siedzieć i rozmawiać ze mną.
-Powinnam, ale nie najlepiej się czuje i szef powiedział żebym przyjechała na 9.
-Ale kończysz o 17 tak?
-No tak.
-To dobrze, bo Harry chciał się spotkać się o 16 ale ze...
-To weź Lux, ona i tak o tej godzinie zazwyczaj śpi.
-Nie będę brała ze sobą Lux, jeszcze się przeziębi.
-Mar przecież jest koniec czerwca, a jutro początek lipca.
-No i?  Ale i tak może przeziębić się w każdej chwili.
-Racja. 
-Zrobisz małej kaszkę?
-A ty nie możesz zrobić?
-Nie chce mi się. 
-Tez mi się nie chce.
-Ty jesteś bliżej kuchenki.
-Oj Margaret.
-Wiem jak się nazywam.  Co dzisiaj chcesz na obiad?
-Nie musisz dzisiaj gotować, obiad zjem w pracy.
-Pewno?
-Tak, tak.
-No dobra.  -  wstałam z krzesła, i miałam już zamiar iść do salonu i się położyć ale mama mnie zawołała.
-Co?
-Będziesz pić -  wskazała na moja kawę, która w ogóle nie wypiłam. Kiwnęłam głową, po czym kierowałam się do salonu. Zmęczona położyłam się na kanapie,  włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać co leciało.  Niestety na wszystkich kanałach były nudne programy, dlatego wyłączyłam telewizor, wzięłam swój telefon i zaczęłam wchodzić w wszystkie prze ze mnie zainstalowane aplikacje.  Pierwsza lista to był vine, nikt nie dodał nowe filmiki, dlatego włączyłam tt ale też tam nic ciekawego nie było, ale napisałam tweeta " dzień się zaczął a ja już się nudzę "  po czym mój tweet udostępniłam, następny był fb,  nie chciało mi się oglądać zdjęć moich znajomych , dlatego weszłam w messengera. Od razu sprawdziłam czy Andy jest dostępny, na moje szczęście był.  Dlatego do niego napisałam.
"-Andy!! 
-Jaa :D
-Wiesz jak ja ciebie mocno kocham :*
-Co chcesz? 
-To już nie mogę do ciebie pisać jak bardzo cie kocham? 
-Możesz, ale jak tak piszesz to coś chcesz.  Co tym razem? 
-Nie widzieliśmy się tydzień, przyjdź do mnie  Proszę cholernie się nudzę 
-Przyjdę po 12
-Nie po 12, tylko teraz!!! 
-Sorry mała jest za wcześnie i leżę w łóżku.
-A ja na kanapie i co?  Proszę Cię!  Nie widziała cie tydzień :cc
-Mar
-Andy, pliiiiz :* :c
-Będę za 20 minut ale nasz coś przygotować! 
-Już lecę xd 
-No ja myślę xdd widzimy się za 20 min. 
-Oki doki :* czekam xx -  ekran od telefonu zablokowałam,  po czym telefon położyłam na kanapie, a ja wstałam i poszłam do kuchni. 
-Dobra Margaret ja idę do pracy.
-Ale sama powiedziałaś ze masz na 9.
-Wole być wcześnie , kaszka dla Lux jest zrobiona  wystarczy ze podgrzejesz, no chyba ze juz nie śpi.  Lepiej sprawdź.
-Okey. To ja pójdę teraz sprawdzić a ty zrobisz dla mnie i Andy'ego śniadanie?  - zrobiła dziwna minę, gdy to powiedziałam -  Proszę?
-Mar, masz 20 lat.
-Jeszcze 19
-Co za różnica urodziny masz za tydzień.
-Proszę Cię, tylko kanapki z serem i pomidorem.
-Margaret.
-Mamo.
-Zachowujesz się jak dziecko.
-Bo nim jestem. -  mama przewróciła oczami, podeszłam do niej i dałam buziaka bo wiem ze to zrobi.  - Dziękuję -  Powiedziałam wychodząc z kuchni. Poszłam do Lux która spała w pokoju Marcela.  Otworzyłam drzwi od pokoju, zobaczyłam tam mojego szkraba, który już nie śpi. Podeszłam do niej i wzięłam na ręce.  Zaczęłam do niej mówić, jak bym miała 3 lat. Lux lubił -  przynajmniej mi się tak wydaje- jak do niej tak mówię bo wtedy się uśmiecha i cieszy. Wzięłam jej zabawkę, żeby miała co robić, i poszłam z nią do salonu. W wygodnej pozycji dla mnie i dla Lux usiadła na kanapie. Lux położyłam na kanapie, podałam jej zabawkę. Blondynka od razu zaczęła bawić się zabawka. 
-Kanapki i herbaty są w kuchni, kaszkę już podgrzałam wiec możesz jej dać za 2-3 minuty -  powiedziała mama wchodząc do salonu.
-Okey.
-Ja już wychodzę, jak by coś się działo to dzwon do mnie a nie do Louise, nie chce żeby się martwiła.
-Dobra.
-Uważaj na siebie i Lux.
-Okey.
-Na razie.
-Pa.- wstałam z kanapy patrząc czy Lux nie spadnie z kanapy, gdy stwierdzam że nie spadnie, poszłam do kuchni po kasze dla małej.  Wzięłam butelkę, która leżała na stole i szybko poszłam do salonu.  Wzięłam mała na ręce i zaczęłam ją karmić.
✴✴✴✴

-Margaret.  Proszę Cię wiem, że wiesz co się dzieje z Amy -  Andy od 10 minut meczy mnie żebym powiedziała co się dzieje z Amy.  Wiem  ze ona nie chciała by żebym powiedziała Andy'emu co się z nią dzieje, dlatego mówiłam mu ze nie wiem. 
-Już ci mówiłam Andy ze nie wiem. 
-Wiesz, tylko udajesz ze nie wiesz -  powiedział bawiąc się z Lux.  Andy od zawsze Lubie opiekować się dziećmi, z Lux szczególnie. 
-Andy... 
-Margaret zrozum że strasznie martwię się o Amy.  Wiec proszę Cię powiedz. Powiedzieć czy  nie?
CO WY BYŚCIE ZROBILI NA MIEJSCU MAR? POWIEDZIELI CZY NIE?

3.30.2015

08

proszę komentujcie ;*






-Cześć Lou- powiedziałam wchodząc do jej domu. Mam ochotę się rozpłakać. Zdjęłam swoje buty, po czym kierowałem się do salonu.
-Cześć Mar, miałam właśnie do was iść. -  Louise odwróciła się w moja stronę,  uważnie patrzyła na moja sylwetkę, po czym biegiem podeszła do mnie i mocno przytulił, rozpłakałam się na dobre. Ona zawsze wiedziała kiedy mam problemy, nie musiałam nic powiedzieć a ona już wiedziała. - Spokojnie Margaret, co się stało? -  usiadłam na kanapie, Lou zrobiła to co ja. Położyłam głowę na jej ramionach i próbowałam coś z siebie wydusić ale nie potrafiłam. Dopiero gdy się lekko uspokoiłam z płaczem, mogłam coś powiedzieć.
-Amy... Zostawiła mnie.  - wytarłam łzy. -  Ostatnio z Andy'm znowu poszli na te walki, ja nie poszłam bo nie chciałam iść, od tamtego dnia Amy w ogóle się nie odzywała, dzisiaj do mnie zadzwoniła żebyśmy się spotkały w parku.  Zgodziłam się bo w końcu chciałam ja zobaczyć, przez tydzień jej nie widziałam. I jak mi powiedziała czemu wyjechała- płakałam coraz bardziej.  Louise dała mi chusteczki, wzięłam jedna i zaczęłam wycierać mokra twarz od łez.  -  ona jest szantażowana Louise, powiedziała ze musi wyjechać i odeszła tak po prostu. -  Lou mnie przytulił i zaczęła pocieszać.  Nie wiem, co bym zrobiła bez niej.  Mimo że Louise jest moja ciocia, to jest dla mnie jak przyjaciółka, która mogę liczyć w każdej chwili. Ciesze się ze jest ze mną. Strasznie ją mocno kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej.

✴✴✴✴✴


-A właśnie, Lux zostaje u nas na noc -  wzięłam łyka wina.
-Co?
-No, mamy dla ciebie prezent.
-Nie mam teraz urodzin.
-Wiem, ale razem z mamą stwierdziliśmy ze potrzebujesz czas dla siebie, dlatego masz i nie przyjmuje wzrostu - z kieszeni wzięłam bilety,  które wręczyłam od razu  Louise. Widziałam ze się ucieszyła, z prezentu.  Było widać, po jej uśmiechu.
-Jeju dziękuję wam bardzo -  przytuliła mnie, i dała buziaka w policzek.
-Cały weekend w spa.- powiedziała podekscytowana.
-Zasługujesz na to.  Także pakuj ubrania Lux i wracam do domu.
-Ale na pewno nie będzie problemu jak zostanie u was Lux na weekend?
-Na pewno,  a teraz idź ja spakuj a ja zmyje makijaż, nie będę wracać całą rozmazana.
-Słusznie, pomyślą ze uciekłaś z psychiatry. - pokazałam jej język oraz środkowego palca a ona się zaśmiała.  Cała Louise.


✴✴✴
-A właśnie,  zapomniałam ci powiedzieć jednej rzeczy -  Powiedziałam ubierając  buty.
-Jakiej?
-Jak Amy sobie poszła to usiadł obok mnie taki chłopak.
-Chłopak? - zaczęła śmiesznie poruszać brawami.
-Tak chłopak  i on zaczął mnie normalnie pocieszać.
-Czekaj , czekaj ty płakałaś, a on się dosiadł i zaczął cie pocieszać?- zapytałam zdziwiona.
-No, tez się zdziwiłam.  On mi strasznie kogoś przypomina, ale teraz nie mogę sobie przypomnieć kogo.  Szkoda ze było ciemno.
-A co on mówił?
-Ze piękne dziewczyny jak ja nie powinny płakać, nie powinnam się martwić i tak dalej a wiesz co on jeszcze zrobił?
-Zaprosił cie na randkę.
-To tez, jesteśmy umówieni jutro, ale on mnie wtedy przytulił.
-Co?! - powiedziała piskliwym głosem.
-No.
-Jak się nazywa.
-Ymm Hardin, Henry jakoś tak.
-Nie pamiętasz imienia chłopaka który cię pocieszał?!
-Oj spokojnie Lou, później sobie przypomnę, ma mój numer wiec pewnie się podpisze na końcu.
-Miejmy nadzieje,bo jak nie to dziwnie będzie wyglądać.  Rozmawiacie ze sobą i ty nagle słuchaj jesteś super ale jak się nazywasz bo zapomniałam -  zaśmiałam się na jej słowa. Aż to sobie wyobraziłam, jak się właśnie o to pytam.
-No trochę, spokojnie do jutra mam czas.
-Bardzo mało czasu  wiesz. Jak wrócę to opowiesz mi co i jak.
-Będziesz pierwsza osoba, która będzie wiedziała.
-Czuje się wyróżniona.
-I powinnaś.  Dobra ja idę,  zaraz mama będzie dzwonić czemu mnie jeszcze nie ma . -  wzięłam torbę, która Louise mi podała.
-Na pewno nie chcesz żebym cie podwiozła?
-Nie trzeba,a po za tym piłaś ze mną,  a spacer mi nie zaszkodzi.
-No dobra,  jeszcze raz dziękuję za prezent, będę oczywiście świetnie się bawić.
-I bardzo dobrze, a teraz zbieraj siły na koncert Janoskians!
-Oj będę, będę aż sama się zdziwisz. Będziemy się świetnie bawić.
-Wiadomo. -  pożegnałam się z Lou  przytulasem oraz buziakiem w policzek.
-Napisz mi jak będziesz w domu.
-Okey, to miłego weekendu w spa.
-Dziękuję. Trzymaj się.  Kocham cie Mar
-Ja ciebie tez Lou -  pomachałam jej, po czym wyszłam z jej mieszkania.


✴✴✴✴

-Czyli się ucieszyła? -  zapytała mama po raz setny w ciągu 5 minut.  Od kąt wróciłam do domu i położyłam się w łóżku, mama się pyta czy Louise podobał się prezent.  Niech wreszcie zrozumie ze się podobał.
-Tak, mówię ci to z tysiąc razy.  Na którą jutro masz? - zapytałam zmieniając temat.
-8 do 17.
-17?
-Tak, prezes jutro przyjeżdża i zostaje dłużej.
-A okey.
-A co?
-Nie nic tylko tak pytam.  Idę już spać, jestem strasznie zmęczona.
-Jasne, dobranoc.
-Branoc - mama wyszła z pokoju, zostawiając mnie sama w pokoju. Ustawiłam budzik na 7:30, bo wtedy mama wychodzi i będę musiała zająć się mała.  Miałam już zablokować telefon, ale dostałam wiadomość od nieznanego numeru.
To pewnie tamten chłopak z parku- pomyślałam. I dobrze myślałam  to było od niego.
  "Mam nadzieje ze bezpiecznie wróciłaś do domu. Martwiłem się.

Harry xx" 
A więc tak ma na imię Harry, a nie jakiś Henry albo jak tam jeszcze mówiłam Lou, zapisałam od razu jego numer.  Po czym odpisałam mu sms'a.

"Nie potrzebnie się martwiłeś ;) Dotarłam do domu cała i zdrowa! :)

Margaret xx "

" To dobrze, nie mogę się doczekać aż się spotkamy. "

" A właśnie pro po spotkania to nie wyrobie się na 16 :( "

" O której się wyrobisz? "

" Około 17, napisze Ci jeszcze sms'a"

"Dobrze księżniczko :* a teraz słodkich snów, takie piękne dziewczyny jak ty powinny już dawno spać :3 :) "

" Nie jestem piękna, ale dziękuję :** tobie też Harry życzę słodkich snów "
Nacisnęłam" wyślij wiadomość ", po czym zablokowałam telefon i mimo co się dzisiaj stało poszłam spać cała uśmiechnięta.



Jak słodko, tez bym chciał tak mieć jak Mar :( ale niestety życie to nie bajka i tak się nie dzieje ale trudno.  Mam nadzieje ze  8 rozdział wam się podoba i zostawcie po sobie ślad! :)  Do następnego!! :),

3.28.2015

07

A-Amy? - zapytałam. Wole się upewnić ze to moja przyjaciółka, bo z tego co pamiętam to tak ona nie wygląda. Dziewczyna kiwnęła nie pewnie głową.
-Co ty ze sobą zrobiłaś?
-Zanim zaczniesz o coś pytać to wysłuchaj mnie.
-Spróbuje.
-Pamiętasz ostatnia walkę tam gdzie był Styles?
-Wtedy co mnie namawialiście żebym z wami szła? - dziewczyna kiwnęła głową.
-To tam zrobiłam jedna rzecz, która bardzo żałuję. Przez to zrobiłam się taka- Amy zaczęła pokazać ma swoją sylwetkę. - Chce to jakoś zakończyć ale nie potrafię, to jest silniejsze ode mnie.
-Co ty zrobiłaś?
-Ale proszę Cię jak Ci to powiem nie zostawisz mnie.
-Nie potrafiła bym ci tego zrobić.
-Mar ja wzięłam tam Metamfetamine - powiedziała szeptem. Nie wierzę moja Amy i narkotyki?! Nie wierzę, nie mogę uwierzyć!
-Czemu ty to wzięłaś !?
-Nie wiem...
-Ktoś cię to tego zmusił? - nie odpowiedziała mi. Czyli jednak, ktoś musiał zmusić ją żeby te świństwo wzięła, ale kto i czemu?
-Kto to?
-Nie mogę powiedzieć - powiedziała ze łzami w oczach. Mocno Przytuliłam przyjaciółke. Biedna.
-Czemu?
-On mi groził Mar... On... - Nie dokończyła bo wybuchła płaczem, ja też nie wytrzymałam i z zaczęłam płakać.
-Musze wyjechać.
-Nie możesz mi tego zrobić.
-Ale jeśli chce normalnie żyć to musze.
-Pójdź na policje ze on ciebie szantażuje.
-Nie mogę. On powiedział ze jeśli to zrobię zabije mnie i Andy'iego. Bardzo cie przepraszam Mar, że masz taką przyjaciółke. Ja nie chciałam tego, on sam mnie jakoś zmusił i wtedy...
-Spokojnie Amy, damy jakoś rade. Na ile będziesz musiała wyjechać?
-Nie wiem. Ale musze juz iść - powiedziała wstajac i wybierając łzy bluza. Zrobiłam to co Amy, wstałam i mocno przytuliłam przyjaciółke. - Będę cholernie tęsknic za Tobą Mar... Proszę Cię nie zapomnij o mnie i nie nienawidzić mnie.
-Kocham cie a nie nienawidzę.
-Obiecuje ze jak da mi spokój to wrócę.
-Zrób to jak najszybciej.
-Kocham cie
-Kocham cie - przyjaciółka odsuneła się i biegiem odeszła. Czemu musi się tak wszystko pieprzyc?! Cała zapłakana usiadłam, i zaczełam powoli analizować co przyjaciółka powiedziała. Ktoś ją szantażuje żeby brała narkotyki, musi wyjechać, nawet nie wiem gdzie, i kiedy wróci. Moja najlepsza przyjaciółka mnie zostawiła.
-Hej, co się stało?- obok mnie usiadł jakiś brunet. Znam go ale, teraz nie mgę sobie przypomnieć kto to.
-N-Nie- wytarłam łzy, które nadal leciały i nie chciały przestać.
-Przecież widze więc?
-A co cię w ogóle to obchodzi ? Idź a nie będziesz marnował czas na ...
-A może chce marnować ten czas z tobą? Słonko proszę cie nie płacz.- chłopak mnie przytulił, co mnie zaskoczylo. Nieznajomy chłopak mnie przytula ale to dziwnie brzmi, pewnie jeszcze dziwniej wygląda. Ja cała zapłakana i brudna od maskary i chłopak który próbuje mnie uspokoic. Tak zdecydowanie musi to dziwnie wyglądać.
-Jak mam nie płakać?! Moja najlepsza przyjaciółka jest szantazowana i musi wyjechać nawet nie wiem gdzie i ...- zaczęłam płakać bardziej.
-Cii, proszę cię nie płacz, takie piekne dziewczyny jak ty nie powinny w ogóle płakać. Na pewno twoja przyjacółka wróci.
-Ale kiedy ?
-Wtedy kiedy będzie mogła, a teraz głowa do góry.
-Masz racje, głowa do góry. Będe juz szła. - powiedziałam wstając - i dziękuje że pan przyszedł i próbował mnie pocieszać.
-Jaki pan, jestem Harry.
-Margeret.
-Więc Margaret , moze zaprowadze cię pod dom ,wtedy będe wiedział ze nic ci się nie stalo.
-Nie trzeba, i tak najpierw musze iśc do cioci i dać jedną rzecz.
-Na pewno?
-Tak . Jeszcze raz dziekuje Harry - szkoda że jest ciemno ,bo bardzo bym chciała zobaczyć jego twarz i zobaczyc jak wygląda.
-Nie ma za co Margeret.- chciałam już iść w stronę domu Lou , ale Harry mnie zatrzymał
-Mam do ciebie takie pytanie.
-Jakie?
-Umówisz się ze mna?
-Nawet nie wiem ile masz lat.
-21 a ty?
-Już niedługo 20.
-Więc jak? - spojarzalam się niepewnie w jego oczy i kiwnęłam głową.
-Jutro o 16?
-Nie wiem czy zdąrze.
-To zróbmy tak, napiszesz mi swój numer telefonu i uzgdnimy okey?
-Jasne - Harry dał mi swój telefon, napisałam mu swoj numer po czym mu ddałam telefon i odeszłam.


czytasz - komentujesz ! :)

3.26.2015

06

-Mamo wychodzę - Powiedziałam ubierając buty.
-Gdzie? - rodzicielska przyszła do przed pokoju, gdzie dziwnie się na mnie spojrzała
-Amy chciała się spotkać.
-A właśnie dzisiaj ja widziałam w sklepie, strasznie się zmieniła.
-Co masz na myśli zmieniła? - nie powiem trochę się przestraszyłam. Jak Amy do mnie zadzwoniła miała jakiś dziwny głos, ale żeby się zmienić?
-Sama zobaczysz.
-Mamo weź ty mnie nie strasz co.
-Nie strasze, tylko mówię. O której wrócisz?
-Nie mam pojęcia, napisze Ci sms'a.
-Okey. Jutro rano musze do pracy także będziesz pilnować Lux.
-Louise nie przyjdzie po małą?
-Nie, sama zaproponowałam jej żeby wreszcie się wyspała i zajęła się sobą, w końcu ma tylko 31 lat.
-No w sumie, to jak chcesz to niech Lux zostanie u nas na cały weekend.
-Dobry pomysł. A ty przypadkiem ostatnio nie wygrałaś weekend w spa?
-No. Nadal mam bo nie mam z kim iść.
-To daj dla Louise, będzie szczęśliwa.
-No dobra, to daj mi ten bilet od razu, pójdę do domu Louise i wezmę ubrania Lux.
-To nie lepiej jutro?
-Nie i tak spotykam się w parki obok Louise. - mama gdzieś poszła, pewnie po bilet dlatego zaczekałam. W tym czasie wzięłam swój telefon i zadzwoniłam do spa. Zapisałam Louise na cały weekend w spa.
-Masz - mama dała mi bilet który wygrałam tydzień temu, uśmiechnęłam się do rodzicielki, po czym schowałam bilet w kieszeni.
-Zadzwoniłam do spa, i już umówiłam Louise na cały weekend.
-To super.
-Dobra ja idę bo jeszcze Amy się wkurzy ze się spóźniłam.
-Tylko nie za późno.
-Okey - pomachałam jej i wyszłam z domu kierując się do parku. Czeka mnie poważna rozmowa
❇❇❇
Po 20 minutach byłam już parku i na "naszej" ławce jak się okazuje to ja musze czekać na Amy, a nie odwrotnie. Wyjęła telefon z bluzy i wybrałam numer Am, po czym do niej zadzwoniłam. 
-Juz idę . 
-No to szybko, bo jestem tylko ja w parku. 
-Juz nie. - przede mną stała chuda dziewczyna. Uważnie się na nią spojrzałam i mama miała rację zmieniła się. To nie ta sama Amy co tydzień temu. Cała blada, trochę chudsza, włosy krótkie oraz pomalowane na ciemny brąz, mocny makijaż, nawet ma kolczyk na wardze i tatuaż na nadgarstku . Gdzie moja Amy?! 
CZYTASZ - KOMENTUJESZ 

3.22.2015

05

BARDZO WAŻNA (?) INFORMACJA, PROSZE KOMENTUJCIE BO JA NAWET NIE WIEM CZY WAM SIĘ PODOBA, I CZY WGL KOŚ TO CZYTA :C JAK KTOS WGL TO CZYTA TO PROSZE KOMENTUJCIE NAWET GŁUPIA KROPKA, WTEDY WIEM ŻE CZYTANIE.  JAK NADAL TAK BĘDZIE TO     USUNĘ I PO SPRAWIE...  MAM NADZIEJE ŻE TAKA SYTUACJA SIĘ NIE ZDARZY... TAKŻE ZOSTAWICIE PO SOBIE ŚLAD.... MIŁEGO CZYTANIA                                                                                                                                                                                                         
*Tydzień później *
To już dzisiaj... Koniec szkoły. Nareszcie wolność, jak to wszyscy mówiąc.  Koniec nauki, ocen, codziennego wstawania o 6 czy 7 i siedzenie do 15 po prostu koniec. Teraz będę mogła odpocząć. Wolność i spokój!
Uśmiechnięta z ucha do ucha czekałam aż pani Monroe wywoła mnie do odebrania świadectwa. Ale trochę sobie poczekam bo pani Monroe wywołuje osoby które są wzorowe,  niestety to nie ja  chodź mało mi brakowało żebym była wzorowa, ale  niestety czasu już nie cofne i się nie poprawie.
-Andy Jack,ale go nie ma..
-Mogę mu i Amy dać - Powiedziałam wstając z miejsca. Właśnie Andy i Amy, dlaczego ich nie ma?  Bardzo prosta odpowiedz, ich rodzice mieli rozwód i pojechali pocieszyć mamę, rozumiem że rozwód to straszna rzecz no ale na zakończenie roku szkolnego mogli przyjść. Pojechali w sobotę i od soboty nie mam z nimi żadnego kontaktu. Idioci.
-Tylko im daj- powiedziała pani Alice, wręczając ich świadectwa i dyplomy.
-Oczywiście ze im dam. - chciałam juz wracać na swoje poprzednie miejsce ale pani powiedziała żebym zaczekała, od razu wręczyła mi moje świadectwo i dyplom. Pogratulowała mi, a ja z uśmiechem podziękowałam, po czym usiadłam tam gdzie wcześniej siedziałam i czekała aż pani Monroe powie ze możemy już iść.
❇❇❇❇
-Gratulacje córcia -  powiedziała mama  płacząc.
-Dzięki mamo, a teraz nie płacz.  To tylko zakończenie roku szkolnego.
-Tylko? Margaret skończyłas szkole! Teraz będziesz studiować to coś niesamowitego.  Moja mała Margaret będzie studentka.
-No chyba nie taka mała ze juz będę studen...
-Witam panią Margaret -  Powiedziała Louise, która znikają weszła do kuchni z lux
-Witam panią Louise. -  podeszłam do cioci i ja przytuliłam na powitanie.
-Gratulacje i z okazji ze skończyłas szkołę masz prezent od mnie i Lux. - Louise dala mi biała kopertę.  Niepewnie otworzyłam, po czym wzięłam kartkę  który był w środku. Przed moim oczami pojawił się bilet ma koncert Janoskians!  Byłam w szoku ze Louise mi kupiła. Zaczęłam piszczeć z radości.  Nareszcie spotkam swoich idoli!!
-Jeju Louise dziękuję -  Powiedziałam płacząc  ze szczęścia.  Mocno ją przytuliłam. Jestem moralnie w 7 niebie!
-Widzę ze się podoba.
-I to bardzo! Matko, nie mogę w to uwierzyć!!  Dziękuję Ci Lou i tobie Lux tez. 
-Nie ma za co słonko. A teraz idziemy do łazienki malować ci włosy.
-Znowu? - zapytała mama.
-Tak, ale tym razem na czarny.
-Bardzo dobrze, nie lubię tego koloru.
-Czemu? 
-Nie pasuje tobie.
-Moim zdaniem pasuje. - powiedziała Lou.
-Dobra to idziemy? - zapytałam.
-Jasne, Charlotte zaopiekujesz się Lux?
-Przecież wiesz ze tak -  mama wzięła Lux na ręce, po czym wyszła z nią do ogródka. Ja z Lou poszliśmy do łazienki. Czas na zmianę
❇❇❇
-Jeju Lou, dziękuję Ci, strasznie mi się podoba- powiedziałam gładząc moje włosy. Louise jest świetna fryzjerka! 
-No to dobrze.  Ja juz musze się zbierać do pracy.
-Lux zostaje u nas na noc  czy ja mam iść do was?
-A jak wolisz?
-Może jednak zostaniemy dzisiaj tutaj, mama ugotowała bardzo dobre ciasta.
-Widzisz a ja nawet nie spróbuję. To wszystko przez Twoje malowanie.
-Sama zaproponowałaś.
-No tak, dobra nie było tematu,  a teraz buziak i wychodzę -  dałam buziaka w policzek,  po czym ja przytuliłam.
-Jeszcze raz dziękuje za bilet, nawet nie wiesz jak to dla mnie znaczy.
-Ciesze się ze się podoba.  Pamiętaj za tydzień jedziemy.
-My?
-Tak, bilety były w przecenie wiec kupiłam 2,dla mnie i dla ciebie. Nie jesteś zła co?
-Jasne  ze  nie! 
-To super,  wiesz jak mnie jara James.
-Louuu przestań, mówisz o moim idolu.
-Od teraz tez moim. Best friends, you are my fucking best friends... - Lou zaczęła śpiewać oraz tańczyć do piosenki Best Friends. Teraz  żałuję że jej pokazałam jak się do tego tańczy. - Louise spóźnisz się do pracy -  powiedziała mama z dołu
  -Juz idę! - powiedziała nadal tańcząc. Pomachała mi, po czym wyszła z  łazienki. Jak to ja musze pochwalić sie Amy nowym kolorem włosów, dlatego wziełam telefon, włączyłam aparat i zrobiłam sobie zdjecia. Wysłałam je Amy , oraz napisałam jej jak bardzo za nią tęsknie i kocham. Może Amy wreszcie ma mnie dość, dlatego się nie odzywa? Ale przecież by mi powiedziała, Amy zawsze mówi to co myśli.  Schowałam telefon, po czym zadowolona z fryzury wyszłam z łazienki. Jest 18 dlatego potanowiłam pobiegać, bo później mi się nie będzie chciało. Poszłam szybko do mojego pokoju, ubrałam się w strój sportowy, oraz buty sportowe. Zrobiłam kucyka i gotowa do biegania wyszłam z domu, informując mamie że ide biegać. 
❇❇❇
Kiedy byłam gotowa, wyszłam z łazienki. Zawsze po bieganiu się kąpie. Trochę zmęczona poszłam do pokoju, dzisiaj mama ma wolne dlatego ona opiekuje się Lux. Położyłam sie na swoim łóżku, i zaczełam myśleć o wszystkim i o niczym, nawet myślałam o tamym chłopaku, który tydzień temu wpadł na mnie. Był strasznie przystojny, tylko szkoda że starszy, w sumie nie wiem ile ma lat, ale  było widać że jest starszy, moze 4-5 lat starszy. Ciekawe czy on ma dziewczynę? Mar po co się nad tym zastanawiasz ? Przecież miłość twojego życia jest w Londynie, więc sie nie zastanawiaj czy tamtem mega przystojniak ma dziewczyne. Z moich przemyśleń przerwał dzwonek  z mojego telefonu. Szybko wzięłam telefon, który leżał w pod poduszką. Na wyświetlaczu pojawiała się nazwa " pizda ❤❤ " dlatego od razu odebrałam.
-To ty jeszcze kurwa żyjesz?- zapytałam od razu.
-Ta ciebie też Mar miło słyszeć. Wiesz co byś się zapytała co u mnie a nie, i tak żyje.
-Bardzo smieszne, kiedy wracasz?
-No teraz, możemy sie spotkać, za półgodziny w parku?
-Jasne, ale...
-Pogadamy w parku, narazie.- rozłączyła się. Ciekawe o co jej chodzi.

JAK MYŚLICIE CO AMY JEJ POWIE?  NAPISZCIE CO MOŻE JEJ POWIEDZIEĆ :) DO NASTĘPNEGO 
KOCHAM WAS
ALONE_XX
Lydia Land of Grafic